Warto wiedzieć – Warto rozmawiać
10 lipca w Jedwabnem obchodzono kolejną, już 70. rocznicę pogromu żydowskich mieszkańców w tego miasta. Były przemówienia, były przeprosiny, tym razem Tadeusza Mazowieckiego.
To odległa historia, która nabrała rozgłosu dzięki książce Jana Grossa "Sąsiedzi", wydanej w 2000 r. Co mówią historycy i dokumenty:
W czerwcu 1941 niemieckie specjalne oddziały Einsatzgruppen, prowadziły na dużą skalę eksterminację ludności żydowskiej na polskich terenach anektowanych po 17 września 1939 przez Związek Radziecki. W Jedwabnem doszło do pogromu Żydów 10 lipca 1941 r. To nie było jednostkowe zdarzenie. Takie zdarzenia miały miejsce w innych miejscowościach zajętych przez Niemców.
Pochodzę z Podola ze Złoczowa. - NKWD w czerwcu 1941 w zamku (więzienie), urządziło katownię, w której mordowano obywateli polskich, Polaków, Ukraińców i Żydów. Mord dokonano na mocy decyzji Biura Politycznego z 5 marca 1940 roku podpisanej przez Stalina nakazującej rozstrzelanie oficerów polskich, policjantów i więźniów politycznych. Wówczas zamordowano ok. 600 – osób. Według relacji ukraińskiej zginęło sześciuset czterdziestu dziewięciu więźniów, z czego rozpoznać miano czterdziestu siedmiu Ukraińców. Uciekający, enkawudziści pozostawili dokumentację więzienną, która dostała się w ręce okolicznej ludności. Niemcy wykorzystali tę zbrodnię propagandowo i zarządzili łapankę Żydów do odkopywania pomordowanych. Miało to miejsce 4 lipca 1941 r. W łapance udział brali nacjonaliści ukraińscy, a także wyrostki wątpliwej proweniencji wywodzący się z miejscowej ludności. Główne odium spadło na biedotę żydowską „chałaciarzy” (chasydów), mieszkających w wspólnotach żydowskich. Dacze (Żydzi w potocznej mowie tak określali Żyda zeuropeizowanego) mieli więcej szczęścia, ponieważ mieszkali w różnych częściach miasta. Po wykorzystaniu Żydów, jako siły roboczej, formująca się dopiero ukraińska policja z polecenia Niemców rozstrzelała Żydów na miejscu. Takie scenariusze miały miejsce na zajętych przez Niemców terenach. Wówczas dochodziło do tragicznych odwetów na Żydach. Niemcy grając na emocjach ludności nie żydowskiej wskazywali jako główne zarzuty wobec Żydów - zbrodnie radzieckie i współpracę z władzami radzieckimi, co było poniekąd prawdą. Niemcy przywidywali takie odreagowanie. W każdej społeczności znajdą się ludzi żądnych krwi. Po tym zdarzeniu w niedługim czasie Żydów zamknięto w getcie, już w 1942 r., które istniało do roku 1943. Likwidację getta przeprowadziła policja ukraińska wspólnie z Niemcami. Wszyscy zostali rozstrzelani w pod złoczowskim lesie na Zazulach. Część Żydów trafiło prosto do lagru w pod złoczowskim Zalesiu, gdzie komendantem był zwyrodniały Niemiec SS-man – alkoholik, który strzelał do Żydów, jak do kaczek (film był emitowany w TVP).
Jeżeli chodzi o Jedwabne, to po wojnie (1949-1950) PRL - lowskie sądy skazały jednego mieszkańca Jedwabnego na karę śmierci za bezpośredni udział w mordowaniu ludności żydowskiej później w drodze łaski na pozbawienie wolności, 9 mieszkańców – na kary więzienia za pomoc w zabójstwie, a 12 innych oskarżonych uniewinniły. (wg prof. Paszkowskiego – IPN, w latach 1945 – 1955 główny trzon służb bezpieczeństwa i wymiaru sprawiedliwości stanowili Żydzi).
Kiedyś Szewach Weiss (którego bardzo cenię, podziwiam i lubię go słuchać, bo przypomina mi język Żydów Kresowych) w programie telewizyjnym MŁODZIEŻ KONTRA … czyli POD OSTRZAŁEM pytany o rolę jaką Żydzi odgrywali w UB (Urząd Bezpieczeństwa w początkach PRL), Szewach Weiss, po krótkim namyśle, odpowiedział proszę Pana to nie byli Żydzi, to byli komuniści - niewierzący. Chciało by się powiedzieć, że ci z Jedwabnego nie byli Polakami, byli jedynie bandytami. Ale nie! - niestety to byli obywatele polscy i tego nikt nie zmieni.
Na pomniku widnieje liczba 1600 osób ofiar tej zbrodni, natomiast Instytut Pamięci ocenił ją na nie mniej niż 340 osób. (wg dokumentów sporządzonych przez NKWD w 1940 r. w Jedwabnem mieszkało 562 Żydów). To tragiczne wydarzenie ciągle przywoływane jest jako polska zbrodnia popełniona na polskich Żydach.
Późniejsze śledztwa IPN przeprowadzane w latach 2000–2004 wykazały, że udział w pogromie ludności żydowskiej brała część polskich mieszkańców Jedwabnego. Według ustaleń Instytutu Pamięci Narodowej rola Polaków była decydująca w realizacji zbrodniczego planu, oni byli wykonawcami zbrodni, ale wydarzyła się ona z niemieckiej inspiracji. Śledztwo umorzono postanowieniem z 30 czerwca 2003 z powodu niewykrycia innych żyjących sprawców zbrodni niż ci, którzy wcześniej zostali osądzeni przez PRL -lowski wymiar sprawiedliwości. Śledztwo podważyło też wiarygodność zeznań świadka Szmula Wasersztejna, na którego powołuje się Jan Gross w książce "Sąsiedzi". W postanowieniu IPN uznano, iż zasadne jest przypisanie Niemcom sprawstwa sensu largo, natomiast sprawcami sensu stricto byli polscy mieszkańcy Jedwabnego i okolic w liczbie "co najmniej około 40".
To, że grupa Polaków dopuściła się potwornej zbrodni jest oczywiste i potwierdzone sądownie, ale nie można bez przerwy upokarzać obecnych mieszkańców Jedwabnego, którzy już nie mają nic wspólnego z tym zbrodniczym wydarzeniem. Mieszkańcom Jedwabnego zarzuca się, że nie biorą udziału w uroczystościach. Myślę, że jeśli stworzy się lepszy klimat wokół Jedwabnego, to mieszkańcy z tego miasta i okolic na pewno pochylą głowy przed pomnikiem i będą brali udział w następnych obchodach.
***
Adresat: Sejm – Klub Poselski PSL
Tragiczne rocznice różnie są obchodzone
Przykładu nie należy szukać daleko, bo 11 lipca minęła 68. rocznica, masowej zbrodni na opolskiej ludności cywilnej na Wołyniu. Była to Krwawa niedziela. Zbrodni dokonali nacjonaliści ukraińscy. To był najbardziej zbrodniczy genocyd w dziejach ostatniego stulecia, gdyż ofiarom przed zabiciem zadawano cierpienia fizyczne i to w sposób najbardziej bestialski używając jako narzędzi zbrodni; wideł, siekier, maczug, noży, broń palną - dzieci zabijano uderzając głową o węgieł domu, - wykłuwano oczy, odcinano ręce i nogi, by na końcu przeciąć ich na pół piłą do drzewa, - ukraińscy oprawcy czekali, kiedy Polacy przyjdą na niedzielną mszę, aby zamknąć ich w kościele i spalić żywcem, kobiety, dzieci, starców, wszystkich bez wyjątku. W ten jeden dzień zgładzono mieszkańców prawie stu wsi i kolonii, niszcząc przy okazji wszystkie pozostałe ślady polskości, kościoły, domy, pomniki. Nacjonaliści ukraińscy mordowali także obywateli polskich innych narodowości: Żydów, Czechów nieprzychylnych UPA i Ukraińców pomagających Polakom. Były też ofiary wśród małżeństw mieszanych. Ocenia się, że tylko na Wołyniu z rąk UPA zginęło ok. 2-3 tys. Ukraińców, którzy pomagali Polakom, próbując ratować ich przed banderowcami.
W organie informacyjnym UPA zapowiadano "Naród ukraiński wstąpił na drogę zdecydowanej rozprawy zbrojnej z cudzoziemcami i nie zejdzie z niej, dopóki ostatniego cudzoziemca nie przepędzi do jego kraju albo do mogiły". Wszelkie wątpliwości rozwiewał rozkaz OUN: "Wyrżnąć Lachów aż do siódmego pokolenia, nie wyłączając tych, którzy nie mówią już po polsku".
O tych zbrodniach w Polsce mówi się coraz ciszej. Dlaczego?
Już przed 1989 r. lansowano doktrynę - bez wolnej Ukrainy nie będzie wolnej Polski. Realizowali ją wszyscy premierzy III RP, począwszy od Tadeusza Mazowieckiego, na Donaldzie Tusku skończywszy. Także Lech Kaczyńskim, a nacjonalizm ukraiński rósł w siłę. (przeczytaj wcześniejszy wpis: List otwarty z 15 kwietnia 2011)
Od szeregu lat Kresowianie apelują o ustanowienie Dnia Pamięci Męczeństwa Kresowian i budowę pomnika upamiętniającego ofiary ukraińskich nacjonalistów. Opracowany został projekt prze prof. Mariana Koniecznego. Pomnik miał pierwotnie stanąć na placu Grzybowskim w Warszawie. Władze miejskie sprzeciwiły się, argumentując, że pomnik będzie zbyt drastyczny (miał przedstawiać przybite do drzewa dzieci). Początkowo prezydent Lech Kaczyński był przychylny te inicjatywie, ale wkrótce wycofał się przyjmując pozycję neutralną. Zaangażowanie Jarosława Kalinowskiego nie wiele dało, atakowany przez Gazetę Wyborczą poległ. Teraz mówi się o placu Szembeka. Mało prawdopodobne wydaje się, aby zdążono ukończyć budowę przed 70. rocznicą rzezi na Wołyniu. Przypomnijmy rzeż ta miała miejsce w 1943 r.
Kiedy powoływano Ogólnopolski Komitet Budowy Pomnika Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez OUN - UPA – SS „Galizien”, natychmiast powstała lista „intelektualistów” sprzeciwiających się jego budowie w Warszawie. Inicjatorką protestu była Bogumiła Berdyczowska. Na liście znalazły się nazwiska z pierwszych stron gazet i wywiadów telewizyjnych: Marka Balickiego, Bogumiły Berdyczowskiej, Seweryna Blumsztajna, Mareka Borowskiego, Haliny Bortnowskiej, Stefana Bratkowskiego, Mirosława Chojeckiego, Waldemara Dubaniowskiego, prof. Andrzeja Friszke, prof. Bronisława Geremka, Agnieszki Holland, Zbigniewa Janasa, Tomasza Jastruna, prof. Marcina Króla, prof. Ireneusza Krzemińskiego, Jana Kułakowskiego, Reginy Lityńskiej, Jana Lityńskiego, Macieja Łętowskiego, Wojciecha Maziarskiego, Tadeusza Mazowieckiego, Janusza Onyszkiewicza, ks. Stanisława Opieli, prof. Jerzego Osiatyńskiego, prof. Wiktora Osiatyńskiego, prof. Adama Daniela Rotfelda, ks. Aleksandra Seniuku, Anny Szeptyckiej, prof. Marii Szeptyckiej, dr Andrzeja Szeptyckiego, Marcina Święcickiego, dr Zuzanny Toeplitz, Andrzej Wajda, Andrzej Wielowieyski, Henryk Wujec, Ludwika Wujec, Krystyna Zachwatowicz-Wajdy. Drogą elektroniczną podpisy złożyli: między innymi Michał Boni, prof. UKSW Piotr Mitzner, prof. Jerzy Pomianowski, Paweł Smoleński. Jaką racja stanu kierowali się?
W maju tego roku w Sejmie poseł ludowców Franciszek Stefaniuk przedstawił projekt uchwały "O ustanowieniu 11 lipca Dniem Pamięci Męczeństwa Kresowian". Podobno usunięto z porządku obrad ze względu na wizytę prezydent Janukowycza i do dzisiaj nie została przyjęta. Podobno temat jest niewygodny politycznie i rzekomo „popsułby relacje polsko-ukraińskie", a ja uważam, że warto jest podjąć wspólne rozmowy, by powstrzymać rozbujały nacjonalizm ukraiński. Państwo, które stawia pomniki ludziom odpowiedzialnym za dokonane morderstwa nie powinno aspirować do wspólnoty unijnej. Jest to zadanie dla Ministra Spraw Zagranicznych Polski.
Szanowni Panowie ludowcy, Chłopy! - czy sojusz polsko - ukraiński ma być budowany na zakłamaniu? To wy z PSL powinniście stanąć po stronie pomordowany, w przytłaczającej części polskich chłopów kresowych, nawet za cenę wyjścia z koalicji rządzącej. Pomordowani i ich rodziny czekają na zachowanie pamięci historycznej w świadomości Polaków i nikt Was z tego nie zwolni, jak długo będziecie stronnictwem chłopskim i jak długo morderstwo polskich chłopów kresowych nie będzie uznane za ludobójstwo.
P.S. - z moich własnych osobistych przeżyć.
W 1939 r. w końcu sierpnia, z uwagi na nasilające się zagrożenia ze strony ukraińskich nacjonalistów, z wakacji u wujostwa z Brzeżan, (wuj miał gospodarstwo rolne) w pośpiechu wracałem do Złoczowa wynajętą dla mnie taksówką. Miałem 10 lat. W połowie drogi, gdzieś koło Pomorzan napotkaliśmy barykadę z głazów. Taksówkarz odblokowywał drogę, kiedy z pobliskiego lasu wypadła zgrają ukraińskich wyrostków i obrzuciła nas kamieniami. Wszystko dobrze się skończyło, natomiast u wujostwa, którzy mieszkali na przedmieściu Brzeżan, w dniu wkroczenia Armii Czerwonej, mój kuzyn i 5. innych dzieci (dziewczynki i chłopcy), porwani zostali z sadu przez watahę młodzieży ukraińskiej z pobliskiej wsi i uprowadzeni do lasu. Sąsiad, Ukrainiec z pochodzenia, powiadomił o tym wuja. Rozpoczęto poszukiwania. Przeżył tylko kuzyn postrzelony w skroń (kula przeszyła twarz poniżej) i drugi chłopiec, któremu kula ugrzęzła w czaszce.
Złoczów opuściłem w lutym 1944 r., kiedy wokół miasta paliły się już okoliczne wsie.
komentarze: 0
To odległa historia, która nabrała rozgłosu dzięki książce Jana Grossa "Sąsiedzi", wydanej w 2000 r. Co mówią historycy i dokumenty:
W czerwcu 1941 niemieckie specjalne oddziały Einsatzgruppen, prowadziły na dużą skalę eksterminację ludności żydowskiej na polskich terenach anektowanych po 17 września 1939 przez Związek Radziecki. W Jedwabnem doszło do pogromu Żydów 10 lipca 1941 r. To nie było jednostkowe zdarzenie. Takie zdarzenia miały miejsce w innych miejscowościach zajętych przez Niemców.
Pochodzę z Podola ze Złoczowa. - NKWD w czerwcu 1941 w zamku (więzienie), urządziło katownię, w której mordowano obywateli polskich, Polaków, Ukraińców i Żydów. Mord dokonano na mocy decyzji Biura Politycznego z 5 marca 1940 roku podpisanej przez Stalina nakazującej rozstrzelanie oficerów polskich, policjantów i więźniów politycznych. Wówczas zamordowano ok. 600 – osób. Według relacji ukraińskiej zginęło sześciuset czterdziestu dziewięciu więźniów, z czego rozpoznać miano czterdziestu siedmiu Ukraińców. Uciekający, enkawudziści pozostawili dokumentację więzienną, która dostała się w ręce okolicznej ludności. Niemcy wykorzystali tę zbrodnię propagandowo i zarządzili łapankę Żydów do odkopywania pomordowanych. Miało to miejsce 4 lipca 1941 r. W łapance udział brali nacjonaliści ukraińscy, a także wyrostki wątpliwej proweniencji wywodzący się z miejscowej ludności. Główne odium spadło na biedotę żydowską „chałaciarzy” (chasydów), mieszkających w wspólnotach żydowskich. Dacze (Żydzi w potocznej mowie tak określali Żyda zeuropeizowanego) mieli więcej szczęścia, ponieważ mieszkali w różnych częściach miasta. Po wykorzystaniu Żydów, jako siły roboczej, formująca się dopiero ukraińska policja z polecenia Niemców rozstrzelała Żydów na miejscu. Takie scenariusze miały miejsce na zajętych przez Niemców terenach. Wówczas dochodziło do tragicznych odwetów na Żydach. Niemcy grając na emocjach ludności nie żydowskiej wskazywali jako główne zarzuty wobec Żydów - zbrodnie radzieckie i współpracę z władzami radzieckimi, co było poniekąd prawdą. Niemcy przywidywali takie odreagowanie. W każdej społeczności znajdą się ludzi żądnych krwi. Po tym zdarzeniu w niedługim czasie Żydów zamknięto w getcie, już w 1942 r., które istniało do roku 1943. Likwidację getta przeprowadziła policja ukraińska wspólnie z Niemcami. Wszyscy zostali rozstrzelani w pod złoczowskim lesie na Zazulach. Część Żydów trafiło prosto do lagru w pod złoczowskim Zalesiu, gdzie komendantem był zwyrodniały Niemiec SS-man – alkoholik, który strzelał do Żydów, jak do kaczek (film był emitowany w TVP).
Jeżeli chodzi o Jedwabne, to po wojnie (1949-1950) PRL - lowskie sądy skazały jednego mieszkańca Jedwabnego na karę śmierci za bezpośredni udział w mordowaniu ludności żydowskiej później w drodze łaski na pozbawienie wolności, 9 mieszkańców – na kary więzienia za pomoc w zabójstwie, a 12 innych oskarżonych uniewinniły. (wg prof. Paszkowskiego – IPN, w latach 1945 – 1955 główny trzon służb bezpieczeństwa i wymiaru sprawiedliwości stanowili Żydzi).
Kiedyś Szewach Weiss (którego bardzo cenię, podziwiam i lubię go słuchać, bo przypomina mi język Żydów Kresowych) w programie telewizyjnym MŁODZIEŻ KONTRA … czyli POD OSTRZAŁEM pytany o rolę jaką Żydzi odgrywali w UB (Urząd Bezpieczeństwa w początkach PRL), Szewach Weiss, po krótkim namyśle, odpowiedział proszę Pana to nie byli Żydzi, to byli komuniści - niewierzący. Chciało by się powiedzieć, że ci z Jedwabnego nie byli Polakami, byli jedynie bandytami. Ale nie! - niestety to byli obywatele polscy i tego nikt nie zmieni.
Do sprawy Jedwabnego powrócono na polecenie Ministra Sprawiedliwości (Lecha Kaczyńskiego) poleceniem z dnia 30 maja 2001 r., czyli już po publikacji ksiązki Jana Grosa Sąsiedzi. Rozpoczęte czynności ekshumacyjne przerwano wobec sprzeciwu Rabina Warszawy i Łodzi Michaela Schudricha, który powiedział: "Szacunek dla kości naszych ofiar jest dla nas ważniejszy niż wiedza, kto zginął i jak, kto zabił i jak".
10 lipca 2001 roku, odbyły się obchody 60. rocznicy tej tragedii. Ówczesny Prezydent RP Aleksander Kwaśniewski, w obecności ambasadora Izraela Szewacha Weissa, oficjalnie przeprosił w imieniu swoim oraz – jak się wyraził – tych Polaków, których sumienie jest poruszone tą zbrodnią.Na pomniku widnieje liczba 1600 osób ofiar tej zbrodni, natomiast Instytut Pamięci ocenił ją na nie mniej niż 340 osób. (wg dokumentów sporządzonych przez NKWD w 1940 r. w Jedwabnem mieszkało 562 Żydów). To tragiczne wydarzenie ciągle przywoływane jest jako polska zbrodnia popełniona na polskich Żydach.
Późniejsze śledztwa IPN przeprowadzane w latach 2000–2004 wykazały, że udział w pogromie ludności żydowskiej brała część polskich mieszkańców Jedwabnego. Według ustaleń Instytutu Pamięci Narodowej rola Polaków była decydująca w realizacji zbrodniczego planu, oni byli wykonawcami zbrodni, ale wydarzyła się ona z niemieckiej inspiracji. Śledztwo umorzono postanowieniem z 30 czerwca 2003 z powodu niewykrycia innych żyjących sprawców zbrodni niż ci, którzy wcześniej zostali osądzeni przez PRL -lowski wymiar sprawiedliwości. Śledztwo podważyło też wiarygodność zeznań świadka Szmula Wasersztejna, na którego powołuje się Jan Gross w książce "Sąsiedzi". W postanowieniu IPN uznano, iż zasadne jest przypisanie Niemcom sprawstwa sensu largo, natomiast sprawcami sensu stricto byli polscy mieszkańcy Jedwabnego i okolic w liczbie "co najmniej około 40".
To, że grupa Polaków dopuściła się potwornej zbrodni jest oczywiste i potwierdzone sądownie, ale nie można bez przerwy upokarzać obecnych mieszkańców Jedwabnego, którzy już nie mają nic wspólnego z tym zbrodniczym wydarzeniem. Mieszkańcom Jedwabnego zarzuca się, że nie biorą udziału w uroczystościach. Myślę, że jeśli stworzy się lepszy klimat wokół Jedwabnego, to mieszkańcy z tego miasta i okolic na pewno pochylą głowy przed pomnikiem i będą brali udział w następnych obchodach.
***
Adresat: Sejm – Klub Poselski PSL
Tragiczne rocznice różnie są obchodzone
Przykładu nie należy szukać daleko, bo 11 lipca minęła 68. rocznica, masowej zbrodni na opolskiej ludności cywilnej na Wołyniu. Była to Krwawa niedziela. Zbrodni dokonali nacjonaliści ukraińscy. To był najbardziej zbrodniczy genocyd w dziejach ostatniego stulecia, gdyż ofiarom przed zabiciem zadawano cierpienia fizyczne i to w sposób najbardziej bestialski używając jako narzędzi zbrodni; wideł, siekier, maczug, noży, broń palną - dzieci zabijano uderzając głową o węgieł domu, - wykłuwano oczy, odcinano ręce i nogi, by na końcu przeciąć ich na pół piłą do drzewa, - ukraińscy oprawcy czekali, kiedy Polacy przyjdą na niedzielną mszę, aby zamknąć ich w kościele i spalić żywcem, kobiety, dzieci, starców, wszystkich bez wyjątku. W ten jeden dzień zgładzono mieszkańców prawie stu wsi i kolonii, niszcząc przy okazji wszystkie pozostałe ślady polskości, kościoły, domy, pomniki. Nacjonaliści ukraińscy mordowali także obywateli polskich innych narodowości: Żydów, Czechów nieprzychylnych UPA i Ukraińców pomagających Polakom. Były też ofiary wśród małżeństw mieszanych. Ocenia się, że tylko na Wołyniu z rąk UPA zginęło ok. 2-3 tys. Ukraińców, którzy pomagali Polakom, próbując ratować ich przed banderowcami.
W organie informacyjnym UPA zapowiadano "Naród ukraiński wstąpił na drogę zdecydowanej rozprawy zbrojnej z cudzoziemcami i nie zejdzie z niej, dopóki ostatniego cudzoziemca nie przepędzi do jego kraju albo do mogiły". Wszelkie wątpliwości rozwiewał rozkaz OUN: "Wyrżnąć Lachów aż do siódmego pokolenia, nie wyłączając tych, którzy nie mówią już po polsku".
O tych zbrodniach w Polsce mówi się coraz ciszej. Dlaczego?
Już przed 1989 r. lansowano doktrynę - bez wolnej Ukrainy nie będzie wolnej Polski. Realizowali ją wszyscy premierzy III RP, począwszy od Tadeusza Mazowieckiego, na Donaldzie Tusku skończywszy. Także Lech Kaczyńskim, a nacjonalizm ukraiński rósł w siłę. (przeczytaj wcześniejszy wpis: List otwarty z 15 kwietnia 2011)
Od szeregu lat Kresowianie apelują o ustanowienie Dnia Pamięci Męczeństwa Kresowian i budowę pomnika upamiętniającego ofiary ukraińskich nacjonalistów. Opracowany został projekt prze prof. Mariana Koniecznego. Pomnik miał pierwotnie stanąć na placu Grzybowskim w Warszawie. Władze miejskie sprzeciwiły się, argumentując, że pomnik będzie zbyt drastyczny (miał przedstawiać przybite do drzewa dzieci). Początkowo prezydent Lech Kaczyński był przychylny te inicjatywie, ale wkrótce wycofał się przyjmując pozycję neutralną. Zaangażowanie Jarosława Kalinowskiego nie wiele dało, atakowany przez Gazetę Wyborczą poległ. Teraz mówi się o placu Szembeka. Mało prawdopodobne wydaje się, aby zdążono ukończyć budowę przed 70. rocznicą rzezi na Wołyniu. Przypomnijmy rzeż ta miała miejsce w 1943 r.
Kiedy powoływano Ogólnopolski Komitet Budowy Pomnika Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez OUN - UPA – SS „Galizien”, natychmiast powstała lista „intelektualistów” sprzeciwiających się jego budowie w Warszawie. Inicjatorką protestu była Bogumiła Berdyczowska. Na liście znalazły się nazwiska z pierwszych stron gazet i wywiadów telewizyjnych: Marka Balickiego, Bogumiły Berdyczowskiej, Seweryna Blumsztajna, Mareka Borowskiego, Haliny Bortnowskiej, Stefana Bratkowskiego, Mirosława Chojeckiego, Waldemara Dubaniowskiego, prof. Andrzeja Friszke, prof. Bronisława Geremka, Agnieszki Holland, Zbigniewa Janasa, Tomasza Jastruna, prof. Marcina Króla, prof. Ireneusza Krzemińskiego, Jana Kułakowskiego, Reginy Lityńskiej, Jana Lityńskiego, Macieja Łętowskiego, Wojciecha Maziarskiego, Tadeusza Mazowieckiego, Janusza Onyszkiewicza, ks. Stanisława Opieli, prof. Jerzego Osiatyńskiego, prof. Wiktora Osiatyńskiego, prof. Adama Daniela Rotfelda, ks. Aleksandra Seniuku, Anny Szeptyckiej, prof. Marii Szeptyckiej, dr Andrzeja Szeptyckiego, Marcina Święcickiego, dr Zuzanny Toeplitz, Andrzej Wajda, Andrzej Wielowieyski, Henryk Wujec, Ludwika Wujec, Krystyna Zachwatowicz-Wajdy. Drogą elektroniczną podpisy złożyli: między innymi Michał Boni, prof. UKSW Piotr Mitzner, prof. Jerzy Pomianowski, Paweł Smoleński. Jaką racja stanu kierowali się?
W maju tego roku w Sejmie poseł ludowców Franciszek Stefaniuk przedstawił projekt uchwały "O ustanowieniu 11 lipca Dniem Pamięci Męczeństwa Kresowian". Podobno usunięto z porządku obrad ze względu na wizytę prezydent Janukowycza i do dzisiaj nie została przyjęta. Podobno temat jest niewygodny politycznie i rzekomo „popsułby relacje polsko-ukraińskie", a ja uważam, że warto jest podjąć wspólne rozmowy, by powstrzymać rozbujały nacjonalizm ukraiński. Państwo, które stawia pomniki ludziom odpowiedzialnym za dokonane morderstwa nie powinno aspirować do wspólnoty unijnej. Jest to zadanie dla Ministra Spraw Zagranicznych Polski.
Szanowni Panowie ludowcy, Chłopy! - czy sojusz polsko - ukraiński ma być budowany na zakłamaniu? To wy z PSL powinniście stanąć po stronie pomordowany, w przytłaczającej części polskich chłopów kresowych, nawet za cenę wyjścia z koalicji rządzącej. Pomordowani i ich rodziny czekają na zachowanie pamięci historycznej w świadomości Polaków i nikt Was z tego nie zwolni, jak długo będziecie stronnictwem chłopskim i jak długo morderstwo polskich chłopów kresowych nie będzie uznane za ludobójstwo.
P.S. - z moich własnych osobistych przeżyć.
W 1939 r. w końcu sierpnia, z uwagi na nasilające się zagrożenia ze strony ukraińskich nacjonalistów, z wakacji u wujostwa z Brzeżan, (wuj miał gospodarstwo rolne) w pośpiechu wracałem do Złoczowa wynajętą dla mnie taksówką. Miałem 10 lat. W połowie drogi, gdzieś koło Pomorzan napotkaliśmy barykadę z głazów. Taksówkarz odblokowywał drogę, kiedy z pobliskiego lasu wypadła zgrają ukraińskich wyrostków i obrzuciła nas kamieniami. Wszystko dobrze się skończyło, natomiast u wujostwa, którzy mieszkali na przedmieściu Brzeżan, w dniu wkroczenia Armii Czerwonej, mój kuzyn i 5. innych dzieci (dziewczynki i chłopcy), porwani zostali z sadu przez watahę młodzieży ukraińskiej z pobliskiej wsi i uprowadzeni do lasu. Sąsiad, Ukrainiec z pochodzenia, powiadomił o tym wuja. Rozpoczęto poszukiwania. Przeżył tylko kuzyn postrzelony w skroń (kula przeszyła twarz poniżej) i drugi chłopiec, któremu kula ugrzęzła w czaszce.
Złoczów opuściłem w lutym 1944 r., kiedy wokół miasta paliły się już okoliczne wsie.
komentarze: 0
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz