czwartek, 15 marca 2018

Urbańscy

wtorek, 21 października 2014 18:14

Opowieść rodzinna

Zacznę opowieść o swoim dziadku od strony mego ojca Henryka Urbańskiego, bo to nie co romansowa historia. Ojciec urodził się : 04. 07. 1905r. w Gołogórach pow. Złoczów, woj. Tarnopol, jako syn Józefa i Doroty Zeigier- Austriaczki z miasta Lincu, podobno z tytułem VON. Dziadek z zawodu był stelmachem, zajmował się stolarstwem, - przede wszystkim wypracowywał piękne meble dla urządzenia domów przez ludzi bogatych, podobno miał talent, trochę rzeźbił . Do dziś mam w domu piękne gięte meble prezent ślubny dla moich rodziców od dziadka Józefa. Z przekazów rodzinnych wiadomym było, że dziadek ten był trochę ekscentrycznym abstrakcjonistą, przystojnym mężczyzną, lubiącym dużo czytać, o – nienagannym obyciu i zachowaniu. Zatrudniali Go właściciele ziemscy jak urządzali swoje dwory, stąd rodzina przenosiła się często z dworu, do dworu, tam gdzie była dla niego praca. Babcia Dorota: szczupła, drobna bardzo energiczna , blondynka, pochodziła z bogatej, szacownej, austriackiej rodziny z tytułem von zamieszkałej w mieście Lincu, Niestety nic mi nie wiadomo jak się poznali i pobrali- na pewno wbrew woli Jej rodziny, która nigdy nie zaakceptowała mezaliansu ich córki z biednym pochodzący ze zubożałej szlachty Polakiem. To też po ich ślubie wyrzekli się córki, Ona zresztą nigdy, nawet w czasie wojny nie szukała z nimi kontaktu. Dziadkowie mieli 6-ro dzieci. Najstarszym był stryj Józef ( imię po ojcu) , Edward, Regina, Maria, Bolesław i najmłodszy Henryk- mój ojciec. Stryj Józef Urbański z wykształcenia nauczyciel. Uczył języka niemieckiego, którym świetnie władał dzięki matce, która swój ojczysty język po trochę przekazała wszystkim swoim dzieciom, no i dzięki wykształceniu. Stryj Józef uczył później tego języka w szkole podstawowej i Gimnazjum w Złoczowie, którego też przez pewien czas był dyrektorem (do sprawdzenia) , a swój awans życiowy zapewne też w dużym stopniu zawdzięcza następnej nieco romansowej , rodzinnej historii. Otóż po zdobyciu cenzusu nauczyciela został zatrudniony jako korepetytor chłopca o imieniu Adam w domu państwa Marii i..........Żakich, właścicieli wsi i dworu – Podusilna na Kresach ( 30 -50 km od Złoczowa) Posadę tę przyjął przed wybuchem I. wojny światowej i zamieszkał w Podusilnej w ich dworku. Pan Żaki został powołany do wojska i wyruszył na wojnę – z której już nie wrócił. Owdowiała młodo pani Maria, po jakimś czasie wyszła ponownie
za mąż właśnie za Stryja Józefa. Mieszkali w dworku w Podusilnej. Urodziło się im dwóch synów:; Stefan i Zygmunt. Stefan ożenił się jeszcze w czasie wojny- chyba w 1940r. w Złoczowie- (pamiętam ich wesele) z „Nutką” ( nie znam imienia i nazwiska z domu - tej żony Stefana) . Po wojnie osiedlił się w Warszawie skończył studia, pracował jako konstruktor miedzy innymi był jednym z pierwszych konstruktorów polskich telewizorów; dostał nawet jakąś znaczącą nagrodę, bo wieści o tym drogą radiową dotarły nawet do nas do Jasła. Zygmunt był o dobrych kilka lat młodszy od Stefana. Po wojnie osiadł w Katowicach, miał 2 córy, a Stefan 3- nie udało się im przekazać nazwiska, chociaż jest bardzo ładne ! Edward Urbański – wyemigrował do Francji i tam został. Nigdy Go nie miałam okazji poznać. Ożenił się z Marią mieli trójkę dzieci : syna Henryka i córki Elę i Cesię. Tuż przed II wojną Henryk przyjechał do Złoczowa, ja to dobrze pamiętam, bo po raz pierwszy w życiu miałam okazję skosztować jak smakują prawdziwe banany, które przywiózł. Banany mi nie smakowały, ale on był bardzo miły, pięknie wyglądał w szkockim mundurze wojskowym w kilcie i innych akcesoriach tego munduru. Był wysokim, pięknym młodzieńcem .Wrócił do Francji , ożenił się z francuską i podobnie mieli jedenaścioro dzieci! Jego siostra Elżbieta wyszła za mąż,- prawdopodobnie po mężu nazywała się Majka. Miała dwóch synów Michała i Janka. Po wojnie mieszkała w Londynie, opiekował się nimi – stryj Bolesław, a co się stało z Jej mężem – mnie nie wiadomo. Janek i Michał mieszkają tam do dziś. O losach siostry Elżbiety – Czesławy- wiem tylko, że po wojnie została we Francji. Regina Urbańska też nauczycielka – pracowała w szkole podstawowej we wsi Chmielowa, była tam nauczycielką i kierowniczką do wybuchu wojny. W szkole tej mieszkała z psem o imieniu „ Lord”- pies rasy wilczur znany w rodzinie jako bohater, bo jak w nocy dostała ataku serca, pies wybił okno w Jej parterowym mieszkaniu i tak długo szczekał i wył pod oknami dozorcy szkoły aż ten się domyślił, że coś się stało pani nauczycielce i pomoc przyszła na czas. Ciotka Reginka została uratowana. Po wojnie wyszła za mąż za pana Czerkawskiego już tu na zachodzi w Zielonej (lub Sląskiej) Gorze, ma dwie córki. Maria Urbańska siostra mojego ojca Henryka, - (żonę miał też o imieniu Maria ) też nauczycielka, uczyła też gdzieś na wsi chyba na Bieniowie ?, potem pracowała w biurze. Długi czas osoba samotna. Z babcią Dorotą mieszkała do końca Jej życia. Babcia Dorota zmarła w Zielonej Górze ( lub Śląskiej Górze) około roku 1950. Byłam na Jej pogrzebie wraz z ojcem. Biedna Babcia, umierała na raka krtani, bardzo się męczyła i nic Jej nie mogliśmy pomóc .! Bolesław Urbański. – żołnierz Armii Andersa
. Walczył pod Monte Casino. Przeżył. Po wojnie mieszkał w Londynie, opiekował się córkami brata Edwarda. Miał zonę –Eleonorę z Wilna – podobno miał z nią syna – Ryszarda ( zdjęcie) , nic jednak bliżej na ten temat nie wiadomo. Zmarł w Londynie i tam pochowany. Henryk Urbański- najmłodszy z całej szustki dzieci – mój ojciec. Data Jego urodzenia i miejsce już podałam na początku tego opracowania, a oto c.d - Jego życiorysu. Szkołę podstawową ukończył w Złoczowie . W roku 1918 został przyjęty do Państwowego Gimnazjum w Złoczowie, gdzie ukończył 6 klas - starego typu. Dalszą naukę kontynuuje w Seminarium Nauczycielskim, które ukończył w 1929 roku. Każdego roku – podczas wakacji odbywał liczne kursy doskonalące przyszły zawód nauczyciela WF np. : kurs PW i WF w Delatynie, w Skolem, we Lwowie, w Warszawie. – W 1948 r. ( już po wojnie) ukończył kurs społeczno- polit. w Państwowym Instytucie Kształcenia Nauczycieli Szkół Rolniczych w Górze pow. Lwówek Śląski. W 1931r. ożenił się z Marią Mohr, zamieszkałą w Kołtowie pow. Złoczów. W 1933 r urodziła się córka Irena-Henryka. Przebieg Jego pracy zawodowej przedstawiał się następująco: w 1930 roku z uwagi na brak pracy nauczycielskiej, podejmuje pracę w Sądzie Grodzkim w Złoczowie, gdzie pracuje do wybuchu drugiej wojny światowej – t.j do 12. o9. 1939r. W tym okresie zgodnie ze swoim zamiłowaniem, aktywnie działa w Stowarzyszeniu Gimnastycznym „Sokół”, którego naczelnikiem jest sędzia dr Stanisław Gawlikowski, będący jednocześnie Naczelnikiem Sądu Grodzkiego. Na czele drużyn sokolich męskich i żeńskich uczestniczy w Ogólnokrajowych Zlotach Sokołów, na których odnosi zarówno zbiorowe jak i indywidualne sukcesy szczególnie w dziedzinie lekkiej atletyki. Liczne pokazy gimnastyczne jakie prezentował złoczowski sokół – często uświetniały pomysłowe piramidy gimnastyczne (zdjęcia), których pomysłodawcą i współwykonawcą był sam naczelnik.- bo już od 1930 roku pełnił rolę najmłodszego, bo zaledwie 25 letniego Naczelnika Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” w Złoczowie, w Dzielnicy Małopolska ( zdj.) Po wkroczeniu na tereny Kresów Wschodnich , Armii Radzieckiej w1939r, na utrzymanie rodziny pracował jako robotnik fizyczny do września 1940r. Od września 1940 – czerwca 1941r, pracował na stanowisku nauczyciela Niepełno Średniej Szkoły w Kruhowie rejon Olesko. Od czerwca 1941 roku – po wkroczeniu Niemców, przez dłuższy okres czasu nie pracował, aż do czasu kiedy otrzymał wezwanie na roboty do Niemiec, lub przyjąć pracę w państwowym majątku w Kołtowie. Pracę tę przyjął i jako zarządca, przepracował do grudnia 1943r.W czasie pracy ojca w Kołtowie obie z mamą
mieszkałyśmy w domu rodzinnym mojej mamy. Pewnego dnia przebywając przed domem zobaczyłam przejeżdżające niemieckie auto ciężarowe, a na jego pace - stojącego pod karabinami żandarmerii mężczyznę – mojego , przerażonego ojca., którego wieziono pod kościół na rozstrzelanie, ponieważ oskarżono Go – jako zarządcę majątku o pomaganie i współpracę z radziecką partyzantką . Pobiegłam z płaczem do mamy i obie biegłyśmy pod ten kościół błagać o litość. Wyratowała Go –babcia Dorota, którą Niemcy zgodzili się przywieść na wyznaczone miejsce egzekucji.. Babcia Dorota była bardzo dzielna w tym momencie, wcale nie płakała tylko spokojnie, bardzo energicznie coś tym żandarmom tłumaczyła, aż w końcu ojca uwolnili i nawet zaproponowali usłużnie, aby rodzina podpisała folkslistę. Rodzina jednak tak haniebnym czynem nigdy się nie zhańbiła. Inne, też okropne przeżycie, wydarzyło się w tym samym roku w samą wigilię .-. Przeżyliśmy napad bandy UPA,, która w czasie wigilii wpadała do każdego polskiego domu, - bandyci zabijali każdego mężczyznę siedzącego przy stole wigilijnym. Tak przeszli kilka domów , zbliżając się kierunku naszego. Tymczasem podniósł się wielki krzyk w całej wsi, biły dzwony w kościele, - ale i w cerkwi, bo okazało się , że ludzie w tej wsi żyli w przyjaźni i przy polskim wigilijnym stole siedzieli: Polacy i Ukraińcy i ta banda - wymordowała również swoich! Stwierdziwszy ten fakt w popłochu uciekli.! Tym sposobem nasz dom nie spłonął i my uszliśmy z życiem.! W drugi dzień świąt Bożego Narodzenia 1943r odbył się pogrzeb tych 24 mężczyzn zamordowanych w czasie tej Wigilii , tego strasznego przeżycia nie zapomnę do końca swoich dni.! Wróciliśmy do Złoczowa , a 1944 r.- w maju, wraz z rodziną państwa Anny i Zbigniewa Michalewskich wyjechaliśmy specjalnym transportem na zachód. W naszym przypadku do stacji Trzcinica Małopolska koło Jasła- dzisiejsza stacja Przysieki w powiecie jasielskim , gdzie mieszkali dziadkowie tych naszych przyjaciół .Tu przeżyliśmy ofensywę i wyzwolenie Jasła, tragiczne zniszczenie tego miasta, wysiedlenie jego mieszkańców , no i koniec wojny. Ojciec , po odzyskaniu niepodległości został zatrudniony jako zarządca resztówki dóbr po dworskich w Przysiekach pow. Jasło, a od czerwca 1945 r. do 1950 pełnił funkcję kierownika Gminnej Szkoły Rolniczej w Skołyszynie – był jej organizatorem, nauczycielem i kierownikiem. Po likwidacji tej szkoły, na wniosek starosty powiatowego obejmuje stanowisko agronoma powiatowego w Jaśle, a następnie Kierownika Wydziału Rolnictwa i Leśnictwa Prezydium Powiatowej Rady Narodowej w Jaśle . Funkcję tę pełni do 1960 r . Od 1946 r. jest aktywnym członkiem Stronnictwa Ludowego, a po zjednoczeniu nadal pozostaje członkiem ZSL. W 1948 r.
wybrany został na członka Powiatowego Zarządu ZSL w Jaśle. Jest organizatorem szeregu Kół ZSL w pow. Jasielskim i w woj. Rzeszowskim. Od 1960 do 1963 jest pracownikiem Wojewódzkiego Komitetu ZSL w Rzeszowie. Na skutek trudności z dojeżdżaniem do Rzeszowa przenosi się do pracy w Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Jaśle, gdzie pracuje do 1968r- pełniąc funkcję jej Prezesa. W 1970 r. na skutek choroby uzyskuje rentę inwalidzką II grupy. W 1980r. przechodzi na emeryturę. Od 1973 roku – prawie do końca swoich dni, pracuje z całym oddaniem na rzecz Polskiego Związku Emerytów i Rencistów i Inwalidów w Jaśle. Zmarł 22.II.1990r. i pochowany na Starym Cmentarzu w Jaśle. Za swoją rzetelną, zaangażowaną pracę zawodową i społeczną został wyróżniony licznymi dyplomami Zasługi i Uznania oraz odznaczony: w 1956r.- Uchwałą Rady Państwa Złotym Krzyżem Zasługi , w 1974 Złotą Odznaką Honorową –za szczególne zasługi dla Związku Emerytów i Rencistów oraz Złotą Odznakę „Zasłużony dla Województwa Rzeszowskiego. W listopadzie 1979r. odznaczony został Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski (Nr.3720 -79 – 60).
Spisała: Irena, Henryka Urbańska-Becla
Krzyżem o takiej samej randze została odznaczona Jego córka Irena, Henryka Urbańska- Becla w 1988r. (Nr 1527 – 88 -16 ).
Aktualnie udziela się w pracy Jasielskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku, pisze wiersze, tomik „Zapach lata”.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz