piątek, 16 marca 2018

Powroty na Kresy

2014.11.27 21:23:47

wrzesień 1998

Minął rok od ostatniego pobytu w Złoczowie. W Polsce obchodzony jest „Rok Mickiewicza”, a my mamy zaplanowany w dniach 25 września (piątek) - Sympozjum z okazji 125-lecia Gimnazjum Złoczowskiego, 26 września (sobota) i 27 września (niedziela) Festiwal Kultury Polskiej w Złoczowie. Mecenat przyjęli: Wojewoda Krakowski, Prezydent Miasta Krakowa, Stowarzyszenie „Wspólnota Polska, Przewodniczący Państwowej Administracji Rejonu Złoczowskiego i Burmistrz Miasta Złoczowa.

To już nie żarty. To poważne przedsięwzięcie. Mamy, co prawda, doświadczenie z poprzedniego roku, ale to przedsięwzięcie jest większe i trudniejsze w realizacji. Ciąży na nas odpowiedzialność wobec mecenatu Miasta Krakowa, który sponsoruje przedsięwzięcie. Przyznane środki finansowe są skromne: na opłacenie autokaru, hotelu i wyżywienia aktorów, muzyków, zespołów i z tych środków trzeba dokładnie się rozliczyć dokumentami finansowymi, a tam jeszcze zdarza się, że liczą na liczydłach (szczotach), jak za sowietów, a rachunki są wystawiane rzadko, a jeżeli już to pisemnie, rzadko z pieczątką, więc trzeba szukać restauracji, gdzie wydadzą rachunek z podpisem i pieczątką. Ustalono, że my z Zarządu „Klubu Złoczowskiego” i jego członkowie sami opłacamy hotel, żywienie. I częściowo autokar, bo jak wspomniałem środki finansowe są zbyt szczupłe.

Koleżanki i Koledzy z Zarządu „Klubu Złoczowskiego” i woluntariat (Członkowie Klubu) okrzyknęli mnie dyrektorem Festiwalu. Jaki tam dyrektor?, żarty sobie robią? Mówią, - przecież ktoś musi oficjalnie reprezentować Festiwal. Niech im tak będzie, ale póki co biorę się do roboty. Powołałem zespoły robocze. Mam świetnych współpracowników i mogę na ich pracy polegać, zresztą oni sami mnie popędzą do roboty.

Przygotowaliśmy się bardzo solidnie. Mają wystąpić krakowscy i lwowscy aktorzy, oraz młodzież ze Szkoły Muzycznej im. Mieczysława Karłowicza w Krakowie „Promyki Krakowa”, pod kierownictwem Romy Krzemień, zespół taneczny „Lwowianie” ze Lwowa i „Kapela Wesoły Lwów” ze Lwowa, pod kierownictwem Jarmiłki. Już początek września, więc trzeba sprawdzić jak w Złoczowie przygotowani są do tego przedsięwzięcia. Mamy informacje, że w Towarzystwie Polskim w Złoczowie nie najlepiej się dzieje. Są jakieś konflikty w kierownictwie. Trzeba na miejscu rozpoznać sytuację, żeby nie było skandalu, a przy okazji omówić parę szczegółów z miejscową władzą, więc jedziemy, ja i prof. Bachman, senior naszego „Klubu Złoczowskiego”. Na miejscu okazuje się, że konflikt W Towarzystwie Polskim istnieje nadal, ale jest jeszcze inny problem. W Złoczowie nastąpiła zmiana Przewodniczącego Rejonowej Administracji Państwowej.

Idziemy do Rejonowej Administracji Państwowej do p. Jewgenji Łapsiuk (zastępcy Przewodniczącego), dobrze nam znanej osoby z ubiegłego roku. P. Genia z natury pogodna, teraz jest jakaś zatroskana, nie uśmiecha się i mówi jest kłopot. Nowy Przewodniczący Rejonowej Administracji Państwowej oczekuje od Prezydenta Krakowa - prośbę o wyrażenie zgody na odbycie tej imprezy. Konsternacja, co teraz robić, pozostał tylko tydzień do planowanej imprezy. Pani Genia prosi jednak, żeby poczekać w pokoju obok, a sama znika. Czekamy… po 40. min. wreszcie przychodzi rozpromieniona wesoła, jak zawsze, i prosi nas do swojego gabinetu. Okazuje się, że ta młoda kobieta sprytnie ominęła Szefa i z własnej inicjatywy zadzwoniła do władz Lwowa przedstawiając zaistniałą sytuację. Wyrazili zgodę, ale mają być przekazywane meldunki na bieżąco. Uf, odetchnęliśmy, ale ona pozostaje przy swoim i prosi, żeby jednak załatwić takie pismo i z nim przyjechać, bo zetną jej głowę. Wymownie zrobiła ruch ręką. Oj, chwat dziewczyna.

Skoro jesteśmy w Złoczowie, to warto pojechać do Podhorców i sprawdzić co się tam teraz dzieje, bo w Podhorcach przewidziany jest piknik. Jest zgoda dyr. Borysa Woźnickiego, także na ognisko. Zamek Teraz pusty. W bramie wjazdowej siedzi dwóch robotników raczących się gorzałko. Sanatorium Przeciwgruźlicze zlikwidowane i dobrze, bo tam były okropne warunki sanitarne. Jakieś prace są kontynuowane. Na dziedzińcu sporo gruzu. Wchodzę na schody biegnące na taras, chcę sprawdzić akustykę dziedzińca, bo tu będą występy zespołów muzycznych i tanecznych. Prof. Bachman mówi, że jest dobrze. Ta nasza obecność wyraźnie nie podobało się jednemu z robotników i woła do drugiego, „Wołodia daj widły albo siekierę, zaraz ich przegonię”. Coś mi się przypomina z lat młodości – pytam czy zna dyr. Woźnickiego? Tak znam! a co. On z wami porozmawia - mówię. Zmitygował się, a my wsiadamy do samochody. Leci do nas ten drugi mniej zapity. Myślę, oj
będzie awanturka, a on przeprasza za zachowanie kolegi. Ten dobrze podpity też po chwili podszedł i przeprasza. Ot dobrze wychowani chłopcy!

Wracamy już do Krakowa. Za tydzień przyjedziemy tu z zespołami. Mamy nadzieję, że wszystko dobrze się poukłada. We Lwowie wstąpiliśmy do dyr. Woźnickiego, poprosiłem tylko o usunięcie gruzu z dziedzińca bo reszta jest w porządku, nawet drewno na ognisko. Już wróciłem już do Krakowa. No cóż?..., muszę pójść do prezydenta Lassoty i poinformować go o kłopotach. Prezydenta znam osobiście, więc walę do niego i mówię o co chodzi. Nie był zdziwiony. Poprosił, żebym przygotował pismo. Pismo przygotowałem w sposób oględny, że jest to wspólna inicjatywa i Prezydent Krakowa prosi o udzielenie pomocy w realizacji tego przedsięwzięcia.

Nocą z 24 na 25 września ruszamy do Złoczowa. Pismo mamy w garści. Czas szybko mija i już jesteśmy na granicy. Tutaj czeka nas kontrola przez pograniczników i celników. Jadą z nami krakowscy aktorzy Tomasz Poźniak, jego żona i Ewa Zytkiewicz, „nomen omen”, żona Tadka Wieczorka, krakowskiego aktora, który urodził się w Złoczowie. Sami swoi. Celnik prosi o paszporty. Poźniakowa ma, ale nie swój tylko córki i już nieważny. Pomyliła biedaczka. Musi pani wracać - mówi pogranicznik. Co robić? Przecież noc. Jak wrócić chociażby do Przemyśla. Pogranicznik mówi zaraz to załatwię i rzeczywiście za chwilę wskazał samochód w którym siedziało jakieś małżeństwo ukraińskie, które jechało do Przemyśla. Ja ich znam, proszę wsiadać i nie obawiać się, oni zawiozą Panią na dworzec kolejowy, a obok jest też dworzec autobusowy. Pomachaliśmy dłońmi, zadowoleni, że tak się skończyło. Tomkowi też ulżyło.

Teraz przeprawa przez granicę ukraińską. Doś szybko nas odprawili i ruszyliśmy w drogę prosto do Złoczowa Już jesteśmy na miejscu, jest ranek, krótki odpoczynek, trochę ogarnęliśmy się, a tu znowu niespodzianka. Przybiegła p. Janina z zarządu Towarzystwa Polskiego, jest radna w Rejonowej Administracji i mówi – że żądają udostępnienia referatów. Powiedziałem, że tego nie uczynię i zapraszam ich do wysłuchania referatów w czasie Sympozjum. Biedna nie wie co ma robić – mówi że może być kłopot – ale nie po naszej stronie - odpowiadam.

W końcu ruszamy do Ośrodka Kultury „Proświta”, gdzie nastąpi oficjalne otwarcie Sympozjum z okazji 125-lecia Gimnazjum Złoczowskiego. Sala widowiskowa przygotowana oświetlenie i nagłośnienie też. Przyszła p. Genia zast. ds. Kultury i Iwan Tiurdiu - dyrektor Wydziału Kultury. Na widowni młodzież Średniej Szkoły 3 (dawne gimnazjum) z dyr. Lubyneckim i nauczycielami. Cała sala wypełniona.

Gimnazjum im. Króla Jana Sobieskiego, powstała w 1873 roku – stąd ten jubileusz 125 -lecia. Na wydanej z tej okazji pięknej ulotce zamieszczono wiersz ułożony przez młodzież szkolną. Czytam:
„Druhowie, gdy Wasz poczet niebogaty, Jesteście dla nas drożsi z każdym dniem... Gimnazjalne prędko zbiegły lata – Teraz się wydają miłym snem”. I jeszcze jeden wiersz, którym młodzież wita uczestników sympozjum (wolne tłumaczenie wiersza z języka ukraińskiego): Dziś przeszłość jak bumerang wraca, Wy znowu zawitaliście do szkolnych klas, Piękne marzenia cudownie się spełniają I stare gimnazjum powitało Was. Wszystko najgorsze z latami przemija A czas młodości coraz droższy z wiekiem, Tu byłeś szczęśliwy, boś tu się rozwijał I wyszedłeś w świat człowiekiem.
My – następcy tej samej szkoły Idziemy po Waszych ścieżkach w świat A Wasze dole to i nasze dole, Chcemy, aby po nas także został ślad. Te stare mury dawno nie widziane, Ożywione wspomnieniami i radością, Dzwonka głos dźwięczny, miedziany Szkolne lata przypomina gościom. Szkolne lata, jak wiosenne wody Przemijają szybko – odpływają w dal, Dzisiaj każdy z Was jest młody Więc porzućcie smutek – żal. Za stołem prezydialnym zasiedli: Mieczysław Hrehorów, który poprowadzi Sympozjum, Jewgenia Łapsiuk – zast. Przewodniczącego Powiatowej Administracji w Złoczowie, ja i prof. Bolesław Bachman – absolwent gimnazjum, najstarszych uczestnik Sympozjum – przewodniczący Rady „Klubu Złoczowskiego” w Krakowie, Wasyl Lubynecki - dyrektor Szkoły nr 3, Iwan Tiurdiu - dyrektor Wydziału Kultury, Tatiana Tichonowa - nauczycielka historii, w tutejszej szkole, Ewa Chapman-Osuchowska z Londynu, obecnie mieszka w Warszawie i ja.

Po krótkim powitaniu zgromadzonych przez prowadzącego Sympozjum rozpoczęło się wygłaszanie referatów. W imieniu Marii Szymskiej, autorki „Księgi Pamiątkowej Gimnazjum Złoczowskiego” (nie mogła przyjechać), referat wygłosiła Włada Czerwińska z d. Dziadykiewicz. Ja przygotowałem referat o „Strukturze narodowościowej uczniów gimnazjum złoczowskiego w latach 1914 – 1939” i biogramy znanych osobistości: polityków, naukowców, artystów, byłych uczniów gimnazjum.
Następny mówca to prof. Bolesław Bachman. Mówi po polsku i po ukraińsku, przede wszystkim do zgromadzonej młodzieży, aby pamiętali, że przejmują krzewienie wspólnej kultury. Kolejno p. Tatiana Tichonowa, nauczycielka historii, przedstawiła rys historyczny rozwoju szkoły po 1939 roku. Mówi chcemy nawiązywać do pięknych tradycji Gimnazjum im. Jana Sobieskiego, a ta „Księgę Pamiątkowa Gimnazjum Złoczowskiego 1873 – 1939” będzie ceniona w szkolnym muzeum. W dawnym Gimnazjum nasza Średnia Szkoła nr 3 kontynuuje kształcenie miejscowej młodzieży i dążymy do uzyskania statusu Gimnazjum – powiedziała. Dr Czesław Michalski mówi o początkach wychowania fizycznego i udziale złoczowskiego gimnazjum w rozwoju sportu w Złoczowie.
Następnie głos zabrała Jewgenja Łapsiuk - zastępca Przewodniczącego Powiatowej Administracji w Złoczowie. Podkreśliła zrozumienie miejscowej Władzy dla odwiedzenia miejsc swych korzeni, czasu swej młodości i wierności dla swojej „Alma Mater”, przez przybyłych z Polski wychowanków byłego Gimnazjum. Widzi potrzebę dalszego narodowego pojednania, wzajemnego poszanowania i tolerancji. Jest dla nas zaszczytem uczestniczenie w dzisiejszym sympozjum – podsumowała.
Wasyl Lubynecki, dyrektor obecnej szkoły wyraził uznanie organizatorom Sympozjum za przyjazd do swe dawnej uczelni dla uczczenia jej działalności w wychowaniu znakomitych absolwentów. Przygotowaliśmy się na spotkanie z Wami i przyprowadziliśmy młodzież szkolną.

Gimnazjum złoczowskie wspominali też jego uczniowie: Ewa Chapman zd. Osuchowska i Mieczysław Hrehorów, Na koniec odczytano nadesłane wspomnienia Danuty Głąbowej zd, Bohaczewskiej, Janiny Gebel zd. Jurkiewicz o swoich braciach chodzących do Gimnazjum, Marii Czajkowskiej zd. Zaleska o ojcu uczniu Gimnazjum i Władysława Zalewkiego z Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie o profesorze Marianie Słoneckim, uczniu gimnazjum złoczowskiego, który był rektorem ASP. Podsumowanie przebiegu Sympozjum dokonał prof. Bolesław Bachman. Podkreślił że wygłoszone referaty i wspomnienia, tak ze strony wychowanków Gimnazjum jak i przedstawicieli miejscowych Władz i Dyrektora Średniej Szkoły nr 3 utwierdziły przekonania o znaczącej funkcji i roli naukowej, kulturowej Gimnazjum w Złoczowie, Szkoły pełnej tolerancji narodowościowej i religijnej. Fakt zorganizowania Sympozjum w rocznicę 125-lecia gimnazjum w Złoczowie, z udziałem obecnych na sali uczniów i wychowawców Średnie Szkoły nr 3 i przedstawicieli miejscowych władz administracyjnych, jest wydarzeniem historycznym, w czym zasługa „Klubu Złoczowskiego” i wychowanków tego gimnazjum oraz miejscowych władz i dyrekcji Szkoły.
Iwan Tiurdiu- dyrektor Wydziału Kultury w Złoczowie wyraził uznanie organizatorom Sympozjum i jego uczestnikom oraz oświadczył, że miejscowe Władze chętnie zaaprobowały obchody 125. lecia Gimnazjum, w imię wzajemnego szacunku, zrozumienia i narodowego pojednania.

Sympozjum zakończyło się ponownym przyjaznym wystąpieniem dyrektora Wasyla Lubyneckiego, i zaproszeniem do dalszych serdecznych kontaktów i do spotkania za rok. Mieczysław Hrehorów, prowadzący Sympozjum podziękował przybyłym za udział w tym Sympozjum. Po zakończeniu p. Jewgenja Łapsiuk zaproponowała złożenie kwiatów przy pomniku Szewczenki. Przynieśli duży kosz z kwiatami. Wspólna delegacja udała się pod pomnik przy dawnej ulicy Jagiellońskiej. Po powrocie do Ośrodka Kultury „Proświta” rozmawialiśmy jeszcze o dawnym Złoczowie. Wspomniałem, że przed wojną w Złoczowie był pomnik Adama Mickiewicza dłuta Tadeusza Błotnickiego. Pani Genia zapytała, a gdzie ten pomnik stał. Powiedziałem, że przy Wałach u wylotu ulicy Sienkiewicza. Przez chwilę myślała i mówi, to powinien powrócić na swoje miejsce. Ja już nie wspomniałem, że po dokonanym przewrocie w 1918 r. Ukraińcy, zrzucili Mickiewicza z cokołu i ciągnęli go, aż na rynek. Miało to symbolizować obalenia polskiego panowania. Rozmowie przysłuchiwał się ks. Buras. Powiedziałem, że w mojej Szkole Podstawowej im. Mickiewicza, było popiersie gipsowe. Na to ks. Buras mówi, że popiersie jest w kościele i zaraz je przywiezie. Popiersie postawiono na postumencie w sali obrad. Pani Jewgenja Łapsiuk poleciła przynieść kwiaty i tak uczciliśmy też Adasia.

Kategoria: Zapiski z mojego notatnika
Tytuł: Powroty na Kresy c.d

Teraz idziemy do byłego Gimnazjum, gdzie w sali gimnastycznej, odbędzie się spotkanie koleżeńskie byłych uczniów i sympatyków ginazjum. Na spotkanie przybyli obecni gospodarze szkoły – dyrektor W. Lubynecki z żoną i dwoma córeczkami, p. Tatiana Tichonowa i inni – i choć stoły były skromnie zastawione polską kawą, herbatą i ciasteczkami, to atmosfera panowała serdeczna i wzruszająca, zwłaszcza, gdy rozwiązał się „worek” wspomnień. Prym wiedli Ewa Osuchowska Chapman i prof. Bolesław Bachman, Mieczysław Hrehorów. Były wspomnienia, śpiewy melodyjnych ukraińskich dumek i polskich pieśni. Kilkuletnie córki dyrektora szkoły śpiewają po polsku nasze piosenki i pieśni legionowe, tego nauczyła ich babcia. Odbył się tu też konkurs recytatorki utworów Mickiewicza. Laureatka konkursu została Tatiana (Ukrainka) córka miejscowego lekarza, która pięknie recytowała wiersze Mickiewicza po ukraińsku i Szukalska Polka, zostały zaproszona do Krakowa. Jeszcze tego dnia, odbył się „Wieczór Mickiewiczowski”, z okazji 200. urodzin naszego Wieszcza wystawiono spektakl teatralny „Pan Jowialski” Aleksandra Fredry i widowisko poetyckie według Adama Mickiewicza w wykonaniu aktorów krakowskich Ewy Zytkiewicz i Tomasza Poźniaka. Widowisko przygotował Tomasz Poźniak z żoną. Ponieważ musiała wracać do Krakowa, bo pomyliła paszporty, zastąpiła ją Ewa Zytkiewicz. Jest już po północy, a my w hotelu przy herbatce i czymś tam jeszcze, dalej przeżywamy dzisiejszy dzień pełen wrażeń. Jutro jest sobota 26 września 1998 r. i uroczyste otwarcie Festiwalu Kultury Polskiej, trzeba odpocząć. Rano pobudka, szybkie śniadanie w hotelu, opychamy się czym kto jeszcze ma i biegniemy do Ośrodka Kultury. Tu odbędzie się uroczyste otwarcie Festiwalu Kultury Polskiej. Jeszcze drobne poprawki organizacyjne.
Przyjechał Konsul RP we Lwowie, ten sam co w ubiegłym roku. Na luzie wita się z tutejszymi Władzami i wszystkimi zebranymi w holu Ośrodka. Tu jest wystawa – „Złoczów
i Gimnazjum Złoczowskie w starej fotografii”, najnowsze wydawnictwa polskiej książki. Na ścianach ilustracje do utworów Adama Mickiewicza – prace po konkursowe wykonane przez młodzież złoczowską. Godz. 11:00 - otwarcie Festiwalu jest bardzo uroczyste: hymn polski i gospodarzy, i krótkie przemówienia. Po zakończeniu przemówień i obejrzeniu wystaw idziemy na koncert zespołu „Promyki Krakowa”, o którym jeden z tutejszych notabli powiedział, jak zobaczyłem dziewczęta, całe w krasie polskich ludowych strojów, „to pomyślałem – nie Promyczki – a całe „Słońce Krakowa” do nas zawitało. „Promyk Krakowa” to 7 dziewcząt – Zespół Państwowej Szkoły Muzycznej im. Mieczysława Karłowicza w Krakowie, pod kierownictwem pani Romy Krzemieniowej. Grał i śpiewał mazurki, pieśni z repertuaru „Mazowsza” i „Śląska”, aż w końcu „powiało halniakiem” z polskich Tatr. Góralskie nuty odbiły się mocnym echem w sali złoczowskiego Domu Kultury – niosąc pozdrowienia z Tatr na Podole. Ładne głosy, uśmiechnięte buzie i skrzypeczki przycinały, aż dusza się rwała, a nogi przytupywały. Porwały nasze dziewczęta słuchaczy swoim melodyjnym występem i otrzymały gromkie brawa. Były też występy z ukraińskiej szkoły muzycznej. Popisy indywidualne i zbiorowe, gry na różnych instrumentach, w tym na bandurze, śpiewy solowe i chóralne oraz tańce w barwnych strojach ludowych, a na zakończenie wspólne „Zasiali górale”.

Jest też czas na zwiedzenie złoczowskiego zamku. Zamek odbudowano już w 70 %. W jednym ze skrzydeł Dr Henryk Kotarski, wykładowca krakowskiej WSP przygotował wystawę – „Borys Woźnicki i zabytki, którym nie pozwolił zaginąć”. Po zamku oprowadzał sam dyr. Borys Woźnicki i tu też Promyki z Krakowa zagrały i zaśpiewały Borysowi Woźnickiemu.
Po zwiedzeniu Zamku, idziemy na wspólny, uroczysty obiad z tutejszymi Władzami, Konsulem RP i zaproszonymi gośćmi. Obiad kończy się przed 16:00, bo rozpoczął się już konkurs recytatorski dla młodzieży złoczowskiej – temat oczywiście twórczość Adama Mickiewicza. Podziękowaliśmy Konsulowi za przyjazd. Niestety musi wracać do Lwowa. A wieczorem – znów króluje nasz Wieszcz – Adam Mickiewicz. To dla uczczenia jego 200-tnych urodzin, Monodram wykonała aktorka z Krakowa Ewa Zytkiewicz. Artystka wykonała teksty według układu pani Ireny Jun – kolejno – „Do przyjaciół”, „To lubię”, „Świtezianka”, „Romantyczność”, „Ucieczka”, „Lilie”, „Czaty”, „Pani Twardowska” Gromkie brawa i piękne kwiaty były częściowym hołdem dla talentu aktorki.
W hotelu trwa biesiada, a o północy przyjechała delegacja Urzędu Miasta Krakowa i Kurii Krakowskiej, hotel wypełniony, nie ma warunków na przyjecie gości, woda zimna, w łazienkach brak kurków. Mimo późnej pory telefonuję do ks. Jana, żeby siostry zakonne przyjęły ich na nocleg. Niech przyjadą – mówi. Jedziemy. Ks. Jan wita nas w cywilnym ubraniu w koszuli. Dzwoni do sióstr zakonnych, żeby przyjęły gości, tylko niech siostry ubiorą habity - dorzuca. Drzwi do pokoju są otwarte, zerkam do środka. Przy stole przed jutrzejszym nabożeństwem ekumenicznym przyjęcie towarzyskie, też ekumeniczne; księża grekokatoliccy i popi prawosławni z żonami. Ach ten nasz ks. Jan, urodzony dyplomata, z wszystkimi się dogada. Gdy ks. Jan wydaje polecenia siostrom zakonnym, przybyły z Krakowa ksiądz pyta mnie, a ile tam jest sióstr, mówię dwie, a ładne dopytuje, ładne odpowiadam, to dobrze nas też jest dwóch, ja i kierowca. Stojącej obok mnie p. dyrektor z Urzędu miasta Krakowa oczy powiększyły się, jak dwie iskrzące bańki mydlane. Wesoły człowiek z tego księdza, lubi żartować, a papierosa odpala od papierosa, nadzwyczaj komunikatywny żartowniś. Wszystko należycie zostało załatwione i wracam do hotelu. To już mocno po północy, a nasi wciąż wspominają dawne czasy.

Kategoria: Zapiski z mojego notatnika
Tytuł: Powroty na Kresy c.d.

27 września 1998 roku godz. 9:00 kościół katolicki w Złoczowie, pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Panny Marii, zapełniony wiernymi. Kościół niedawno został odnowiony. Ten remont, to, wysiłek polskich sponsorów, a przede wszystkim księdza proboszcza Jana Burasa. Tu odprawione będzie nabożeństwo ekumeniczne z udziałem księży polskich, ukraińskich-prawosławnych i greckokatolickich. Ks. prof. Miłosz Biela – przedstawicie Kurii Metropolitalnej z Krakowa, o. ihumen klasztoru Bazylianów, Wasyl Tuczapa – Ukraińska Greko-katolicka Cerkiew, Br. Wołodymer Kusyja – Unicka – Ukraińska Greko Katolicka Cerkiew, oraz uczestniczących we Mszy św. o. Mitrat Stepan Kupyna –Ukraińska Prawosławna Cerkiew Kijowskiego Patriarchatu, o. Andrij Kulicki – Ukraińska Prawosławna Cerkiew Kijowskiego Patriarchatu. Uroczyste stroje liturgiczne przyciągają wzrok. Kościół pełen wiernych robi wrażenie. Ludzie wsłuchani są w śpiew księży i popów i tu tez zagrały i zaśpiewały „Promyki Krakowa”. Po nabożeństwie, w domu kultury, ogłoszenie wyników konkursu plastycznego i recytatorskiego oraz oficjalne zamknięcie festiwalu. Dzieciom wręczono nagrody – Zosiani Zofia Pogudz – niestrudzony sekretarz „Klubu Złoczowskiego” – dwoi się i troi, aby wszystkie dzieci dostały dużo cukierków i innych słodyczy.

W godzinach popołudniowych jedziemy do Podhorców. Po drodze zwiedzamy zamek w Olesku, a na podhoreckim zamku czeka na nas Zespół Pieśni i Tańca „Lwowiacy”, „Promyki Krakowa” i zgromadzona publiczność. kapeli „Wesoły Lwów”. Kapela ta powstała w 1980 roku i jest kontynuatorem „Wesołej Lwowskiej Fali” – Tońka, Szczepka i Włady Majewskiej. Obecnie koncertuje we Lwowie, z różnych okazji dla środowiska polskiego, gości z Polski i ze świata. Zespół składa się z 9 osób: 5 wokalistów i 4 muzyków. Kierownikiem kapeli „Wesoły Lwów” jest Zbigniew Jarmiłko. Występy nagrodzono gorąco oklaskami. No i nadszedł czas na piknik i ognisko. Ognisko miało zapłonąć w zamkowych ogrodach, ale zaczął padać deszcz i rozpalono na dziedzińcu zamkowym. Teraz oświetla mury zamczyska i ogrzewa zziębniętych gości! Są kiełbaski i piwo przywiezione z Krakowa. Przy Tadziu Czaku, który wydawał kiełbaski i piwo ustawiła się spora kolejka. Starczyło dla wszystkich. Na ognisku kiełbaski już wesoło skwierczą. Są wyśmienite z bułeczką i musztardą. Pieczone na ognisku szybko znikają. To produkt krakowskiej wytwórni wędlin „Krakus” wg recepty na eksport do Austrii. Piwo też jest wyśmienite, to dar Krakowskiego Brawaru.
Niestety zimny, dokuczliwy wiatr i deszcz nie uszanował radosnych chwil, a w dodatku pokazał się jakiś „smutny pan w dobrze skrojonym garniturze” i pyta co tu się dzieje, kto to jest kierownikiem tej grupy. Mówię, że ja. To proszę ze mną na taras. Mówi, że wraca do Lwowa i zauważył ognisko. „Sokoli oczy” facet ma, bo do drogi, to kilkaset metrów i do tego teren zadrzewiony. Zaczyna mi mówić, czy wiem kto wybudował ten zamek, to „getman Koniecpolski, a na dziedzińcu pali się ognisko”. Co za troska niebywała? Zamek w stanie agonalnym, a te zespoły w oryginalnych strojach polskich i ten śpiew na moment i to ognisko ożywiły ten ponury zamek. Pytam czy zna p. Borysa Woźnickiego dyr. Lwowskiej Galerii Obrazów, któremu podlega ten zamek. Oczywiście, że znam – mówi. To z dyr. Woźnickim uzgodnione jest. Pokiwał głową i wrócił do samochodu. Chyba komuś z miejscowy nie podobały te lackie stroje i śpiewy, albo rutynowa kontrola, mimo że z nami byli przedstawiciele Państwowej Obwodowej Administracji i Obwodowego Wydziału Kultury. Trochę byli tym zaskoczeni. – zob. Galeria, kat. „Powroty na Kresy z polską poezją”. Deszcz siąpi co raz bardziej, czas wsiadać do autokarów. Każdy z uczestników szybko zajmuje miejsce w jednym z trzech autokarów. Wracamy do Złoczowa prosto pod Ośrodek Kultury, gdzie już czekała publiczność na występy kapeli „Wesoły Lwów”. Kapela powstała w 1980 roku i jest kontynuatorem „Wesołej Lwowskiej Fali” – Tońka, Szczepka i Włady Majewskiej. Obecnie koncertuje we Lwowie, z różnych okazji dla środowisk polskich, gości z Polski i ze świata. Zespół składa się z 9 osób: 5 wokalistów i 4 muzyków. Kierownikiem kapeli „Wesoły Lwów” jest Zbigniew Jarmiłko. Zespół już na scenie, widownia dopisała, brawa na powitanie. Jednak koncert zaczęły „urozmaicać” niecenzuralne odzywki miejscowej młodzieży, która rozsiadła się w ostatnich rzędach sali widowiskowej i usiłowała pomieszać nieco plany wieczoru. Na szczęście zostali szybko przywołani do porządku przez miejscowych ludzi. Interwencja pomogła, niektórzy młodzieńcy, z własnej inicjatywy, demonstracyjnie opuszczają miejsca na końcu sali, przenosząc się bliżej sceny, by zaznaczyć, że z mało kulturalnym zachowaniem kolegów nie mają nic wspólnego! Festiwal Kultury Polskiej zakończył się pomyślnie, ale niestety skłócona i podzielona społeczność polska w Złoczowie i tym razem nie potrafiła wykorzystać szansy na konsolidację. Słowa znania należą się osobom pozostającym w opozycji do prezes tutejszego Towarzystwa Polskiego, jak p. radna Śmiszczenko (wiceprezes Towarzystwa Polskiego), która dwoiła się i troiła przy pracach organizacyjnych i zapewnieniu dla wszystkich żywienie i pp. Płachcińskiego i Janiszewskiego, którzy pomagali w montażu wystaw i w pracach wymagających siły. Bez ich pomocy trudno byłoby zapewnić prawidłowe przebieg Festiwalu. Serdecznie dziękujemy! 

Dobrą natomiast wiadomością jest to, że od 1 września 1998 uruchomiona została Polska Szkoła Sobotnio – Niedzielna, do której jak mówi nauczycielka, zapisało się 140 dzieci. Nauczycielka po polonistyce opłacana jest przez Zarząd Główny Stowarzyszenia „Wspólnota Polska w Warszawie. Szkołę można było otworzyć dzięki przychylności p. Lubyneckiego dyr. Szkoły Nr 3 (dawne gimnazjum), który udostępnił potrzebne pomieszczenia. Z naszej strony deklarujemy pomoc w postaci podręczników i przyborów szkolnych. Już jest po występach, po posiłku i lwowskie zespoły wraz z towarzyszącymi osobami może wracać do Lwowa. Autokar już rozliczony, a późnym wieczorem, odprawimy drugi autokar do Krakowa z artystami teatrów krakowskich, „Promykami Krakowa” i z naszymi klubowiczami. A my…, a my jutro pojedziemy „szlakiem zamków podolskich” na kolejne przesłuchania konkursowe w Czortkowie, Kamieńcu Podolskim, Stanisławowie i Nadwórnej. Tam oczekują nas dzieci. Dla nich to wielkie przeżycie zaprezentować się przed jury składające się z aktorów, dla nauczycieli satysfakcja z dobrze wykonanej pracy z młodzieżą, a dla nas wielka frajda, bo znowu zobaczymy piękne Podole i Pokucie.

Już jest ranek, już wyjeżdżamy, czas szybko biegnie, już przesłuchano dzieci w Czortkowie, Kamieńcu Podolskim, Stanisławowie, a w Nadwórnej rewelacyjna Lewicka, chce studiować polonistykę i germanistykę w Polsce. Czy jej plany dadzą się zrealizować? Wszystko przed nią.
Jeszcze tylko na huculszczyznę na krótki wypoczynek w Worochcie i kolejna wizyta „w kolibie”, w Jaremczy. Oj, będzie wesoło, szaszłyki z otwartego paleniska, jak w kurnej chacie i gorzałeczka z prądem, szalone kołomyjki i wspólne śpiewy z kapelą huculską – już nas znają. Już tu byliśmy.
Jutro wracamy do Krakowa. Na krótko zatrzymujemy się w Drohobyczu. Kościół zamknięty. Kręcimy się po rynku, chcemy zobaczyć dom Bruno Szulca. Pytamy – jak by nas nie dostrzegali. W końcu kolejna próba nawiązania kontaktu, jest, jest pokazuje boczna uliczkę z zmyka. Rzeczywiście jest domek, jest tabliczka, ale wszystko zamknięte na cztery spusty. Rusza w dalszą podróż, byle jak najszybciej do granicy, a po tym postój na granicy. Oby niedługi i jazda do Krakowa nocą. W Krakowie będziemy rankiem. Nareszcie będzie można odpocząć. To już ósmy dzień podróży.


komentarze: 0 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz