piątek, 16 marca 2018

Powroty na Kresy

2015.09.05 20:26:36

Wrzesień 2004

„Konkursy Recytatorskie Poezji Polskiej na Podolu, Pokuciu i Zakarpaciu, promujące poezję: Adama Mickiewicza, Juliusza Słowackiego, Zbigniewa Herberta, Czesława Miłosza, Wisławy Szymborskiej, Cypriana K. Norwida, Tadeusza Różewicza, Skamandrytów organizowaliśmy od 1997 r. Młodzież pełna entuzjazmu i chęci do pracy. Obserwowaliśmy jak z roku na rok podnosił się poziom warsztatu recytatorskiego młodzieży i radość nauczycieli prowadzących podopiecznych. Kilka lat owocnej pracy i jedziemy do Lwowa na zapowiadany finał Konkursu Recytatorskiego poezji Konstantego I. Gałczyńskiego. Do Lwowa zaproszono wszystkich laureatów z poprzednich konkursów, a było ich sporo. Grupie jurorów przewodniczy Krzysztof Orzechowski, dyrektor Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie, a wraz z nim kilkadziesięcioro finalistów oceniali Anna Dymna, Kira Gałczyńska, Teresa Starmach - „Wspólnota Polska”, Barbara Folwarczna - aktorka i choreograf z bielska – Białej. Ja się wymówiłem, bo miałem opuchnięte kolano od upadku, a na domiar w teatrze we Lwowie, tuż przed przesłuchaniem spadłem ze schodów uderzając tym bolącym kolanem o schody, a żeby było jeszcze ciekawiej, to trawiła mnie jakaś infekcja i byłem do niczego. Szkoda, później żałowałem, ale o tym za chwilę.

Wielogodzinne przesłuchania i wreszcie ustalenie laureatów finału, rozdanie dyplomów i nagród.
I miejsce przyznano 9. letniemu uczniowi z Borysławia, bo miał taki ładny wschodni zaśpiew?
II miejsce zdobyła Maria Sira z Kamieńca Podolskiego za „NA DZIWNY A NIESPODZIEWANY ODJAZD POETY KONSTANTEGO”. Kolejnymi miejscami podzieli się: Andrzej Rozowski i Krystyna Dubina z Kamieńca Podolskiego, Jowanna Melniczuk i Ewelina Górnicka z Użgorodu, Natalia Dyptan z Borysławia, Julia Bezdil ze Stanisławowa, Irena Brunda z Czortkowa, i Łesia Proń z Kałusza – nie sporządzono protokołu, a nie wiele zapamiętałem.Ból kolana i infekcja sprawiły, że nie brałem aktywnego udziału w jury i tu pierwsze potknięcie, nie poproszono do jury dyr. teatru p. Chrzanowskiego, drugie, niespodziewanie Anię Dymną zauroczył zaśpiew chłopca z Borysławia i przyznano mu I miejsce i wszystkie nagrody powędrowały do niego, a było ich sporo i cenne, Pozostali otrzymali tylko dyplomy, które jury zapomniało podpisać i tom poezji Konstantego I. Gałczyńskiego. (na dyplomach był tylko mój podpis złożony wcześniej z pieczęcią „Klubu Złoczowskiego”). Szkoda, że nie było naszej „Żelaznej Damy” Elżbiety Mach. Elżbieta dopilnowałaby przebieg finału w sposób profesjonalny - ma doświadczenie z pracy w teatrze.

Konkurs został zakończony i w pobliskim kościółku, w pięknej scenerii rozpoczyna się „Spotkaniem z polską poezją i muzyką”. Poezję Gałczyńskiego i Słowackiego czytają Anna Dymna i Krzysztof Orzechowski, a uczestniczka konkursu Ewelina Górnicka, lat 16 z Użgorodu z dużym wdziękiem recytuje wiersz K. I. Gałczyńskiego „Jedenaście kapeluszy” oraz wiersz Juliusza Słowackiego „W pamiętniku Zofii Bobrównej”. Wystąpiła też z recitalem fortepianowym Maria Baka–Wilczek z Krakowa, która wykonała utwory Chopina, Paderewskiego, Szymanowskiego, Lutosławskiego, a p. Kira Gałczyńska podzieliła się wspomnieniami z domu rodzinnego, przybliżając postać Konstantego I. Gałczyńskiego w jego twórczości i w życiu prywatnym. Są podziękowania, są też kwiaty.
Konsul RP we Lwowie p. Marek Maluchnik w bardzo ciepłych słowach dziękuje wykonawcom i organizatorom imprezy za bardzo udany i wzruszający wieczór. Co prawda atmosfera spotkania w kościółku była bardzo gorąca, ale niestety w udział wzięło jedynie około stu osób w podeszłym wieku. Jak na kilkunastotysięczną lwowską polską społeczność powiedziałbym „liczba zdumiewająca, żeby nie użyć słowa –żenująca”. Brak było zupełnie młodzieży z polskich szkół we Lwowie, one przede wszystkim powinny być zainteresowane takim niecodziennym wydarzeniem kulturalnym. Brak było także liderów i działaczy lwowskich polskich organizacji, co wywołało nie małe zaskoczenie wśród gości przybyłych z Polski, zauważyłem też duży smutek na twarzy dyrektora Teatru Polskiego p. Orzechowskiego. Chociaż był to dzień wolny od pracy (sobota) i odpowiednia pora – godz. 17:00, a „Spotkanie z polską muzyką i poezja” zapowiadane było przez Polskie Radio we Lwowie przez kolejne dwie soboty poprzedzające imprezę (informowała red. Anna Gordijewska) zainteresowanie było znikome. O „Spotkaniu z Polską Poezją i Muzyką” informowały plakaty w języku polskim i ukraińskim rozmieszczone w szkołach, kościołach, siedzibie T.K.P.Z.L. i innych instytucjach użyteczności publicznej. Tym zajął się p. Alfreda Klimczaka - przedstawiciel Teatru Polskiego we Lwowie.Po siedmiu latach pracy finał we Lwowie miał być benefisem dla uczestników wszystkich konkursów recytatorskich i gala rozdania nagród laureatom. Tak się nie stało. Zawiodła organizacja i lwowska społeczność polska. Tego nie przewidzieliśmy. Jakże odmienne było spotkanie w Krzemieńcu. Niespełna 300 osobowa społeczność Krzemieńca stawiła się a auli miejscowej szkoły muzyczne. Sala była wypełniona, gdzie jest ok. 200 miejsc siedzących. Szkoda, że tam nie zaplanowano finału konkurs w dniu 4 września dniu urodzin Juliusza Słowackiego, gdzie co roku spotykają się poeci i pisarzy polscy i ukraińscy a udział Anny Dymnej i Kiry Gałczyńskiej byłby okrasą zjazdu pisarzy. Na 5 września zaplanowano spotkanie z Polską Poezją i Muzyką w Krzemieńcu. Do Krzemieńca jechaliśmy przez Busk, Olesko i Brody. Ania Dymna urodziła się wprawdzie wiele lat po wojnie w Legnicy, ale jej dziadkowie i matka przed wojną mieszkali w leśniczówce gdzieś za Brodami. Przypomniałem to Ani –odpowiedziała już się pomodliłam. W Krzemieńcu niespodzianka spotkanie odbyło się przy nadspodziewanie licznej ok. 200 osobowej wspaniałej widowni, na czele z proboszczem tamtejszej parafii i przedstawicielami miejscowych władz oświatowych. Wdzięczność mieszkańców Krzemieńca za przyjazd krakowskich artystów, wyrażona została szczerymi łzami. Były też kwiaty i autografy. Jak oni to przeżywali, jak głęboko zakorzeniona w nich jest polskość.

Po występie aktorów odbył się koncert fortepianowy p. Marii Baki. W programie było też zwiedzanie kościoła rzymskokatolickiego p.w. św. Stanisława, w którym jest pomnik Juliusza Słowackiego oraz odnowionego już muzeum Juliusza Słowackiego. Odrestaurowanie zabytkowego domu planowano już u schyłku XX wieku, lecz względy ekonomiczne zdecydowały, że odnawianie rozpoczęło się dopiero w 2001 roku, a zakończyło w maju 2004. Wtedy, po blisko dwóch wiekach, miejsce to stało się ucieleśnieniem marzeń Słowackiego o domu w Krzemieńcu. Spotkaliśmy się też w domu bardzo sędziwej p. Ireny Sandeckiej, nestorki społeczności polskiej (93 lata), która przez wiele lat była podporą polskości w Krzemieńcu i jak mówią działacze tamtejszej organizacji polskiej do dziś bez jej akceptacji nie sposób podjąć jakiejkolwiek decyzji..
Goście z Polski byli oczarowani Krzemieńcem, gościnnością mieszkańców, dbałością o zabytki i podtrzymywaniem tradycji polskich. Przyrzekali, że na pewno jeszcze przyjadą. Niestety - jak to bywa w życiu „obiecanki cacanki a…” – nie przyjechali.
To był ostatni konkurs recytatorski realizowanym przez „Klub Złoczowski”. Dalsze kontynuowanie przekazaliśmy Krakowskiemu Oddziałowi Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”. Konkursy już nie miały takiej oprawy artystycznej, wiadomo to duże koszty. Wszystko co robiono wcześniej, było robione społecznie. Nawet środki finansowe na nagrody trzeba było wywalczyć.
Organizowane konkury pozwalają na bezpośredni zetkniecie się z klasyką polskiej literatury i pogłębienie o niej wiedzy. Wspaniały był kontakt z młodzieżą, z pokorą przyjmowali porażki i z wdzięcznością odbierali nagrody. Wszyscy otrzymywali dyplomy i życzono im sukcesu w kolejnym konkursie.

Po powrocie do kraju p. Kira Gałczyńska w obszernym tekście „Lwowskie godziny” napisała: (cytuję fragmenty - pełny tekst zamieszczony został w książce Powroty na Kresy – seria reportaży 1997 – 2006, Tom II, Biblioteka Złoczowska, Kraków 2008)
…zostałam zaproszona przez Klub Złoczowski na finały VII Konkursu Poezji i Prozy Polskiej, w którym ponad trzydziestka uczniów polskich szkół podstawowych i ponadpodstawowych z Borysławia, Złoczowa, Krzemieńca, Kamieńca Podolskiego, Czortkowa, Stanisławowa, Kałusza, Doliny, Bolechowa, Kołomyi, Użhorodu trudno tu wymienić wszystkie miejscowości – mówiła polską poezję, tym razem wybrane utwory Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego i Juliusza Słowackiego…
…młodzi dopisali, nie zawiedli, to oni ten kolejny trudny egzamin zdali znakomicie. Jeśli coś, według mnie, zazgrzytało to, to, że nie przyszli na niezwykły koncert poetycki w wykonaniu Anny Dymnej i Krzysztofa Orzechowskiego, wzbogacony o recital pianistyczny Marii Baki-Wilczek. Wieczór niezwykły i wzruszający pod każdym względem! A przecież obecność tych dwojga artystów (a szczególnie Anny Dymnej, którą nazywam instytucją poetycką w polskim teatrze współczesnym, choćby ze względu na jej miłość do poezji, co w dzisiejszych czasach nie jest ani codziennością, ani tym bardziej realizowaną wśród aktorów praktyką), tworzyła wprost niebywałe okazje i możliwości. I – aż trudno uwierzyć! – nikt z tego nie skorzystał! Zadziwił mnie także brak widzów – słuchaczy, Polaków, których we Lwowie nie brakuje. Co sprawiło brak zainteresowania mediów? Jestem przekonana, że podobnie niezwykłe imprezy nie odbywają się we Lwowie, co tydzień, więc dlaczego takie małe zainteresowanie młodzieży z polskich szkół!? W czasie rozdania nagród i w koncercie poetyckim wziął udział Konsul tamtejszego konsulatu polskiego, natomiast zupełnie zabrakło przedstawicieli lwowskich organizacji polskich. Dlaczego imprezę zignorowano? Coś niedobrego dzieje się wśród tamtejszej społeczności polskiej!...
…jeszcze jeden osobisty akcent. Po przesłuchaniach, po rozdaniu nagród (a były pod każdym względem imponujące, zaś dla mnie szczególnie miłe, bowiem każdy z uczestników otrzymał tom poezji K.I.G.) podeszła do mnie Maria Sira z Kamieńca Podolskiego i wręczyła mi rękopisy wierszy, które pisze od kilku lat. Był to najbardziej wzruszający dla mnie gest: szlachetnie prosty, piękny i tak niespodziewanie bogaty, bo obdarowujący mnie zaufaniem. Czy nie nadmiernym? Wiersze Marii stanowią dla mnie najbardziej niezwykłą pamiątkę moich lwowskich godzin. Dziękuję Ci za nią, Mario…

No cóż, powiem tylko gorzka prawda.

komentarze: 4 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz