Perepelniki
wtorek, 22 lipca 2014 21:43Dwór biały kędyś w kraju, hen,
Obrosły dzikiem winem wpół,
Kamienny, mchem zasłany stół,
W stuletnich lipach pogwar pszczół,
Zapach rozgrzanych, zżętych ziół,
Śnił życia sen…
Złota pszenica, modry len,
Pachnącej hreczki miodny łan,
W kępie modrzewi święty Jan,
Tam to sam sobie będę pan,
Tam to mi kiedyś będzie dan.
Wśród starych, białych dworu ścian,
Mój szczęścia sen…
Ojczystej ziemi skwarek ten
Mam od wszelkiego chronić zła,
Póki mi serce w piersi drga,
I zdrowe mam ramiona dwa,
Jednego nie zmarnuję dnia,
Aż przeciwności pryśnie ćma,
Jako zły sen…
A kiedy śmierć mnie weźmie w plen,
Gdy wreszcie po szeregu lat
Przyjdzie pożegnać mi ten świat,
Spokojnie zamknę oczy, rad,
Że po mem byciu został ślad
I biały mi zaszumi sad
Na wieczny sen…
***
Skwarne, duszne, słoneczne, lipcowe południe –
Roztapia się w gorącu przestwór rozedrgany,
Słodka woń caprifolium bije od altany,
Rozkwitłe, herbaciane róże pachną cudnie.
Na dziedzińcu, skrzypiącą głośno, słyszę studnię,
Słoneczny zegar stoi zadumany,
Na gazonie, w kwitnących lipach, jak organy,
Gra chór pszczół niezliczonych, pracujących żmudnie.
Świeży, wonny, lipcowy miód pachnie z pasieki –
Bezwład mnie chwyta… Myśl ma plącze się leniwa…
Leżę na trawie… Przymykam z rozkoszą powieki,
Chwila goni za chwilą, czas wolno upływa.
Przeszła młodość beztroska, jak krzak róż w okwicie,
Przede mną, w swej powadze całej, stoi – Życie…
***
Nad polnej, krętej drogi wzniesiona rozdroże
Święta Anna, patronka żniw, stoi na straży.
Pogodny uśmiech zastygł na kamiennej twarzy,
Do stóp jej pełne kłosy kornie chyli zboże.
Łan złocistej pszenicy, szeroki jak morze,
Cichym się przed nią szeptem na swą dole skarży.
Coraz się bardziej zbliża barwny wąż żniwiarzy,
Błyskają w słońcu sierpów zakrzywione noże.
I zboże ulec musi przemożnej gromadzie!
Święta, żniwa powagę najlepiej rozumie
Pokotem las złocisty na ziemię się kładzie
Święta Anna, patronka żniw, stoi w zadumie,
Boleść niezmierna twarz jej bruździ dobrotliwą:
Dziś tu śmierć jeno sroga święci swoje żniwo!
***
Upalna, cicha, słodka, cudna noc czerwcowa!
Jaśminowych zarośli mdłe majaczą cienie;
Stuletnich lip aleja… Za czarne sklepienie
Srebrna tarcza księżyca powoli się chowa.
Wpół spróchniała, zmurszała ławka ogrodowa,
Świerszcz ćwierka…, W stawie żaby grają niestrudzenie,
Siano pachnie… Z łąk idzie wiatru chłodne tchnienie –
Ku ziemi mi się chyli ociężała głowa…
Duszna woń caprifolium bije od altany,
Niepostrzeżenie mija godzina szczęśliwa –
Starego dworu, z dala, srebrne błyszczą ściany,
Dusza ma w szczęśliwości morzu się rozpływa…
I przyszła krwawa, straszna wojna, na kształt gromu –
Czy też cię ujrzę jeszcze, o domu mój, domu?!
Ludwik Wolski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz